- Zagadaj do niej - powiedział Will. Mino, że nie miał dziewczyny był bardzo zorientowany w tych sprawach i często o tym zapominałem.
- Jesteś wysoki, masz super fryzurę, a twoje wielkie, brązowe oczy powalają każdą laskę - kontynuował.
- Nie mów tak, bo się rumienie - odparłem - Ty też jesteś przystojny, a nikogo nie masz.
- Ale ja to ja, a ty to ty - zaśmiał się.
Doszliśmy do mojego domu. Nikogo w nim nie było i nie miało prawa być, bo mama miała zajęcia jogi w piątki.
- Idziemy do centrum handlowego? - spytałem.
- Spoko.
Szliśmy ze dwadzieścia minut. Zaczęliśmy łazić po sklepach. Mieliśmy wejść do sklepu dla skejtów, by obejrzeć deskę, którą zamierzałem kupić Will'owi na urodziny. Chodziliśmy jeszcze przez godzinę. Przechodziliśmy właśnie kolo kawiarni "Sparks".
- Zobacz tam siedzi Vanessa i trzyma się za ręce z jakimś chłoptasiem - powiedziałem ze złością.
- Tak, i co chcesz zrobić? - spytał.
- Nie wiem - ale wszedłem do kawiarni. Spojrzałem na nią. Puściła rękę tego chłopaka i uśmiechnęła się do mnie. Odpowiedziałem skinięciem głowy. Zapatrzyłem się na Vanesse, która wróciła do urwanej rozmowy i coś zamówiłem. Odebrałem kubek i wyszedłem.
- Masz - powiedziałem i wcisnąłem napój Will'owi. - Mam uczulenia na cappuccino.
- Dzięki - odparł.
Spojrzałem na kawiarnię.
- Wracajmy już - poprosiłem.
Wracaliśmy dłuższą drogą, więc zajęło nam to pół godziny.Weszliśmy do mojego domu. W progu stała mama.
- Długo was nie było.
- Poszliśmy do centrum handlowego - wyjaśnił Will.
- Będziemy w moim pokoju - powiedziałem.
Do drugiej graliśmy na konsoli. A potem poszliśmy spać.
***
To mój debiut na tym blogu ale wyszło chyba całkiem nieźle. Wybaczcie ale nie umiem napisać długiego rozdziały. Czytajcie, komentujcie i obserwujcie :3
Bardzo fajny rozdział, czekam na CD :)
OdpowiedzUsuń