- Will! Will! Musisz mi pomóc: powiedz pani od biologii, że
poszedłem do pielęgniarki, bo, bo…
- Bo rozbolał cię brzuch – dokończył. – Zresztą, coś
wymyślę.
Usłyszeliśmy dzwonek.
-Pospiesz się – krzyknął Will a ja pobiegłem w stronę
wyjścia. Całe szczęście, że dom Vanessy jest tylko dwie ulice od szkoły.
Biegłem aż mi brakło tchu ale już widziałem ten szaro-niebieski budynek.
Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi uśmiechnięta i wesoła
kobieta – mama Vanessy.
- Dzień dobry, czy jest Vanessa, bo nie było jej w szkole ,
więc pomyślałem, że przyniosę jej lekcje. – zapytałem.
- Nie ma poszła do lekarza – odpowiedziała szybko. – Ale
możesz zostawić zeszyty w jej pokoju, na pewno będzie ci wdzięczna.
Wszedłem do pokoju Nessy i wyjąłem zeszyty. Zobaczyłem, że
na biurku leży jakaś mapa ze zaznaczonym jakimś obszarem.
- Przecież to Long Island! – powiedziałem. Jak odłożyłem
zeszyty, pożegnałem się i wyszedłem. Zazwyczaj dojście do domu zajmuje mi 10-15
minut ale teraz zajęło mi pół godziny!
W domu zadzwoniłem po Willa. Przyszedł po niecałych 10
minutach.
- Nessa jest na Long Island – powiedziałem jako pierwszy. –
Musimy tam jechać
- Ale jaką masz pewność, że ona tam jest? – zapytał.
- Widziałem na mapie, ona musi tam być, pewnie z tym swoim
chłopakiem.
- Dobrze pojedziemy tam, tylko kiedy? – spytał.
- Jutro rano – odpowiedziałem.
Położyliśmy się stosunkowo wcześnie spać, by rano mieć siły
na podróż.
Wstaliśmy z rannym świtem. Zjedliśmy śniadanie(naleśniki) i
przyszykowaliśmy prowiant. Już chcieliśmy wychodzić ale zawołała mnie mama.
- Gdzie jedziesz? – zapytała, co było zaskoczeniem, gdyż
nigdy wcześniej mnie o takie sprawy nie pytała.
- Na… eee… biwak z Will’em, na Long Island – odpowiedziałem.
- Nie wziąłeś namiotu – stwierdziła.
- Właśnie po niego idziemy.
- To bawcie się dobrze!!! – krzyknęła za nami.
Kolejne 1.5 godziny spędziliśmy w autobusie, a jeszcze
następną godzinę idąc do określonego przeze mnie celu. Wreszcie naszym oczom
ukazała się dolina zaznaczona na mapie.
- Jesteśmy – powiedziałem.
- Ale tu nic nie ma! – powiedział Will.
- Może jesteśmy przed nimi albo są niżej –zaproponowałem. –
Tak czy inaczej rozbijmy namiot i poszukajmy jakiegoś chrustu na ognisko.
I zaczęliśmy rozbijać „obóz” przy wielkiej sośnie rosnącej
na wzgórzu.
***
Jak Wam się podoba?
Muszę Wam wyjaśnić dlaczego rozdziały są takie a nie inne, bo nie mam czasu
(wszystkie rozdziały pisze o 5.30 bo mam dużo zajęć dodatkowych) Trochę spóźnione
ale jednak. Czytajcie, komentujcie, obserwujcie!!! I WESOŁYCH ŚWIĄT I
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
I wzajemnie!
OdpowiedzUsuńSpóźnione czy nie spóźnione... To żadna rużnica :)
A podoba się bardzo!
Fajny szablon :)
UsuńTworzyła Wiktoria ^.^
UsuńNie stworzyła, lecz znalazła ;)
Usuń